"Hotel? Nie, Teams" - jak zmieniła się branża szkoleniowa.

Jeszcze niedawno zastanawialiśmy się, czy w obliczu zamrożenia kontaktów bezpośrednich branża szkoleniowa w ogóle przetrwa, a jeżeli tak – w którą stronę będzie zmierzała. Dziś, po ponad dwóch latach pandemii już wiemy, że umiejętność adaptacji i kreatywność są w stanie pokonać niemal wszelkie bariery. 

Niepewność  

W pierwszym kwartale 2020 r. sektor szkoleniowy został w zasadzie zamrożony – wobec ogólnej niepewności firmy wstrzymywały wszelkie procesy, z których dało się zrezygnować bez uszczerbku dla podstawowej działalności operacyjnej. Dotyczyło to również kursów obowiązkowych, np. związanych z BHP czy zdobywaniem uprawnień do korzystania ze specjalistycznego sprzętu. Wprowadzono przepisy przedłużające ważność dotychczasowych uprawnień tak, aby nie pozbawiać ludzi możliwości wykonywania pracy i nie utrudniać firmom prowadzenia działalności gospodarczej. Te szkolenia wróciły jako pierwsze – po kilku tygodniach zmieniono zasady ich przeprowadzania, by odbywały się zgodnie z przyjętym reżimem sanitarnym. 

W obszarze szkoleń rozwojowych sytuacja była znacznie trudniejsza – niemal z dnia na dzień przestały być realizowane. Doszło do paradoksu – w czasach, w których umiejętności miękkie (komunikacja interpersonalna, zarządzanie stresem, zarządzanie zmianą czy efektywna organizacja czasu) stały się szczególnie ważne z uwagi na konieczność adaptacji do nowych realiów, szkolenia w tym obszarze praktycznie zniknęły z rynku. Pracownicy chwilowo utracili ważne źródło wsparcia. 

Nowe realia, nowe potrzeby 

Gdy było już pewne, że walka z pandemią potrwa dłużej niż kilka miesięcy, branża szkoleniowa musiała znaleźć sposób na adaptację do nowych warunków. Kierunek był jasno określony: aktywność szkoleniową i coachingową trzeba przenieść do internetu. Szkolenia online co prawda istniały już wcześniej – firmy korzystały z platform e-learningowych czy internetowych modułów szkoleniowych – nie grały one jednak dużej roli i pełniły raczej funkcję uzupełniającą. Pandemia zmieniła zasady gry – kanał online musiał w szybkim tempie przejąć cały ruch w branży.  

Kluczowym wyzwaniem było uświadomienie klientom, że szkolenia są potrzebne i należy je wznowić, tyle że w nowej formie. Przedstawiciele sektora wykonali w tym obszarze ogromną pracę. Udało im się przekonać firmy, że zamrożenie programów szkoleniowych będzie miało negatywny wpływ na osiągane przez nie wyniki. Dziś wiemy, że inwestowanie w ludzi i ich kompetencje jest podstawą budowania przewagi konkurencyjnej wśród firm, a pandemia jedynie to przekonanie umocniła. 

Hotel? Nie, Teams 

Przeniesienie aktywności szkoleniowej do sfery wirtualnej było ogromnym wyzwaniem pod wieloma względami – merytorycznym (pojawiły się nowe potrzeby związane np. z pracą zdalną), organizacyjnym i technicznym. Należało zdigitalizować zasoby, nauczyć trenerów i coachów nowej formy komunikacji oraz pokonać liczne bariery technologiczne związane z dostępnością sprzętu i jakością przekazu. Proces ten przeprowadzany był w dwóch fazach. Najpierw skoncentrowano się na opanowaniu platform komunikacyjnych i ruszeniu z pierwszymi programami szkoleniowymi w nowych warunkach. Gdy branża wznowiła już działalność, kolejnym krokiem było doskonalenie dostępnych narzędzi i sprofilowanie oferty pod kątem nowych wyzwań, przed jakimi stanęły organizacje i ich pracownicy. Firmy szkoleniowe działały proaktywnie i wykazały się niezwykłą elastycznością. Nie czekano, aż klienci sami zgłoszą nowe potrzeby – w krótkim czasie opracowano programy dostosowane do nowych realiów. Pojawiły się szkolenia z zarządzania w warunkach pracy zdalnej, organizacji pracy na odległość, ergonomii czy metod dbania o zdrowie psychiczne i well-beingw czasach izolacji. 

Jednym z podstawowych wyzwań było zbudowanie zaangażowania odbiorców po drugiej stronie ekranu. Pojawiła się w związku z tym jeszcze większa presja na jakość i kreatywność – szkolenia musiały być atrakcyjne, wypełnione treścią, a przede wszystkim – przydatne dla odbiorców w nowych warunkach pracy. Zmianie uległo podejście do czasu – w trybie zdalnym utrzymanie koncentracji przez 2 dni z rzędu po 8 godzin było nierealne, dlatego szkolenia online trwają dłużej ale z mniejszą intensywnością (np. 4 dni po 4 godziny). Takie rozwiązanie niesie również dodatkwoe korzyści, ponieważ pracownicy odbywający szkolenie nie są całkowicie wyłączeni z pracy – przez część dnia mogą nadal wykonywać swoje codzienne obowiązki. 

Nastąpił intensywny rozwój narzędzi umożliwiających prowadzenie szkoleń, czyli głównie platform komunikacyjnych typu Teams czy Zoom. Pojawiły się opcje wspólnych tablic, indywidualnych ćwiczeń czy osobnych pokoi, do których można zapraszać wybranych uczestników i prowadzić zajęcia w mniejszych grupach. W związku z digitalizacją i masową migracją danych do chmury przeniosła się tam również część aktywności szkoleniowej. 

Razem, choć na odległość 

Kolejnym wyzwaniem było przeniesienie do internetu aktywności integracyjnej, wspierającej budowanie team spirit czy związanej z realizacją strategii employer brandingu. Obszar ten był prawdziwym popisem innowacyjnego i twórczego podejścia. Organizowano firmowe wigilie online, wspólne pieczenie pierniczków, gotowanie czy przygotowywanie lasów w słoiku. Choć trudno było zastąpić kontakt bezpośredni, inicjatywy te angażowały pracowników i zazwyczaj były ocenianie pozytywnie. Coś, co przed pandemią było trudne do wyobrażenia, stało się rzeczywistością – granicą była wyłącznie wyobraźnia organizatorów i ich klientów. 

Prognozy – co czeka branżę po pandemii? 

Obraz branży szkoleniowej bezpowrotnie się zmienił. Nie wróci ona w 100% do zwyczajów sprzed pandemii, a kluczową rolę odgrywa obecnie sama kultura pracy. To już nie pandemia jest wyznacznikiem trendów szkoleniowych, ale nowy model pracy hybrydowej, przy której planuje zostać wielu pracodawców. 

Pracownicy i trenerzy przywykli do kanału online, a w kontekście szkoleń dodatkowo generuje on znacznie mniejsze koszty. Jakość szkoleń zdalnych będzie zresztą nieustannie rosła. Oferta będzie coraz szersza, propozycje coraz bardziej innowacyjne i zaskakujące, a narzędzia jeszcze bardziej przyjazne i funkcjonalne. Choć to jeszcze nie ten moment, z czasem branża stanie się areną ekspansji najnowszych technologii – sztucznej inteligencji (jest już wykorzystywana w platformach językowych) czy narzędzi wirtualnej rzeczywistości, takich jak np. gogle VR. Szkolenia online będą jeszcze bardziej atrakcyjne i angażujące. 

Czy firmy w takim razie całkowicie zrezygnują ze szkoleń stacjonarnych? Nie, ponieważ są one szczególnie potrzebne w kontekście integracji. Zdalne budowanie relacji i ducha współpracy wśród pracowników jest niezwykle trudne i to w ten obszar jako pierwszy będziemy inwestować po pandemii. Żaden bowiem biznes nie może istnieć bez czynnika ludzkiego.